Święta? Wolę jak Kevin… – felieton

Wyobraź sobie dom położony w zimowej scenerii. Jego dach pokrywa gruba warstwa puszystego śniegu. Wnętrze zdobią świąteczne dekoracje, a w powietrzu unosi się zapach piernika.

Wejdźmy do środka. Tu chyba ktoś jest. Słychać ludzkie głosy, to wigilia jednej z polskich rodzin. Posłuchamy, o czym rozmawiają?

– Dlaczego nie jecie karpia?

– Nie jemy mięsa. Jesteśmy weganami, babciu.

– Kim? Nie rozumiem. Ryba to nie mięso.

– To co Wy tam jecie, trawę?

– Wbrew pozorom dużo rzeczy, wujku.

– Taa….

– Mamo, a cemu tu nikt nie siedzi?

– To miejsce dla niespodziewanego gościa, kochanie.

– Dla Mikołaja?

– Dla samotnego, zbłąkanego wędrowcy.

– Tia. Jeszcze obcych nam tu brakuje. Jak nakazuje tradycja, puste miejsce powinno być puste!

– Wujku, nie mieszaj dziecku w głowie.

– A co?! Niech się uczy życia od mądrych ludzi, bo w szkole to tylko tęczowe piątki.

– Włodziu, nie przy dziecku!

– Tyle się słyszy o tych uchodźcach.

– Ciociu, Ty też?!

– Ciotka ma rację. Rabują, gwałcą i jeszcze płacimy na ich socjale!

– A „Zieloną granicę” widziałeś?

– Tylko świnie siedzą w kinie! Poza tym ta cała Holland, za kogo ta baba się ma i czy to w ogóle polskie nazwisko…?!

– Świnie to bardzo inteligentne zwierzęta.

– Tyle lat razem, a brzucha u Ciebie nie widać?

– Cały czas staramy się o dziecko. Zdecydowaliśmy się przystąpić do procedury in-vitro.

– In… co?

– Dziecko z probówki chcą.

– To nie po bożemu.

– Nawet w podręcznikach o tym piszą. Kto będzie kochał takie dzieci. Mięsa nie jedzą, ciapaków przyjmują i dzieci z probówek produkują. W d… się poprzewracało!

 

To tylko tradycyjna polska rodzina – kochający się bliscy sobie ludzie. Szanują się, rozumieją i wspierają. Między nimi zawsze panuje zgoda. Potrafią konstruktywnie i z kulturą dyskutować.

Dochodzę do wniosku, że polskie rodziny coraz bardziej wpisują się w scenariusz podziałów światopoglądowych. Przy mieniącej się ozdobami choince i pełnym świątecznych potraw stole nie potrafimy się zjednoczyć. Między sałatką i bigosem krążą ideologiczne batalie. Przywiązanie do tradycji przekształca się w pretekst do konfrontacji. Zamiast dzielić się opłatkiem, wymieniamy poglądy. Odgłosy toczących się debat zagłuszają melodie ulubionych kolęd. Wzajemne nastawienie wywołuje napięcia. Magia tych dni topnieje w temperaturze sporów.

Spotkanie z najbliższymi to nie pole bitwy. Tracimy atmosferę ciepła i wspólnoty. Święta mogą być świetną okazją do pojednania jako akt zrozumienia i tolerancji. W przeciwnym razie wolę spędzić je jak tytułowy bohater filmu co roku emitowanego w Polsacie.

 

Sylwester Grygielski

Artykuł powstał podczas warsztatów dziennikarskich, które odbywają się w ramach projektu „Akademia ShareOKO” współfinansowanego ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.

Może Ci się również spodoba